Nie możesz się ze mną nie zgodzić w jednej kwestii: Matka
Natura obdarowała każdego człowieka sprawiedliwie podziałem czasu – DOBA KAŻDEGO Z NAS TRWA 24 GODZINY.
Czy jest to AŻ 24 godziny, czy TYLKO 24 godziny? Ja często się pytam znajomych
gdzie mam wysłać podanie aby przedłużyli mi dobę do 36 godzin. Oczywiście są to
żarty i pewien sygnał z mojej strony, że brakuje mi czasu. Widzisz, jest to
jeszcze cały czas pewna oznaka, że moja codzienna organizacja pracy nie jest na
tyle idealna, abym mogła powiedzieć „MAM AŻ 24 GODZINY I POTRAFIĘ JE
ODPOWIEDNIO WYKORZYSTAĆ, ABY NA NIC NIE BRAKOWAŁO MI CZASU”.
Każdy z nas ma więc równe szanse, aby do czegoś dojść, coś
osiągnąć – ma 24 godziny na dobę.
Zapewne patrzysz na swoich niektórych przyjaciół z podziwem
i zastanawiasz się: „Jak on/ona to robi, że tyle w jego/jej życiu się
dzieje? Prowadzi bloga i regularnie dodaje posty, dom ogarnięty, dzieci i mąż
nakarmieni, same piątki w szkole, firma dobrze prosperuje, dobre relacje z
rodziną, a w weekend wyjazd poza miasto”. Podpowiem Ci...ta osoba nie jest
cyborgiem, ani istotą z innej planety. Nie wygrała także czasu na loterii. Ta
osoba wyznaczyła sobie priorytety, zorganizowała swój tydzień, dzień i
doskonale wie co ma robić – czynność za czynnością. Nie ma wówczas straty czasu
na tak zwane przerywniki typu: „Dobra, zrobiłem to czy to, więc teraz usiądę
sobie przed ekranem i pooglądam program”. I co się wówczas dzieje? Siedzisz
przed tym migającym pudłem godzinę, dwie, lub trzy, a twój znajomy w tym czasie
zrobił trzy inne czynności.
Ja nie lubię tracić czasu na bezsensowne zastanawianie się
CO BY TERAZ ZROBIĆ? Kiedyś tak robiłam, ale po zmianie tych nawyków wiem, że
nigdy więcej nie chcę do tego wrócić. Lubię wiedzieć co mnie czeka – sama to zaplanowałam.
Oczywiście zdarzają się sytuacje, które zaburzają nasz plan działania – wpada nieoczekiwanie
sąsiadka, koleżanka, teściowa na kawę i ciastko, elektrownia wyłącza prąd, psuje
Ci się sprzęt, który miałeś właśnie użyć do zaplanowanej czynności...TO NIE
KONIEC ŚWIATA! Nie załamuj się. Bądź
elastyczny i pomyśl, jakie czynności mają wysoki priorytet i muszą być zrobione
szybciej, a które mogą sobie poczekać. Jeśli właśnie zabierałeś się za
porządkowanie na komputerze plików do których nie zaglądałeś przez ostatnie pół
roku, a właśnie wyłączyli Ci prąd, a bateria nie uciągnęła, to nie czaruj się –
jeden dzień w tę czy w tę stronę nie zrobi większej różnicy, prawda? Wstań i
zrób coś co w tej chwili jest możliwe, a co także miałeś zaplanowane.
BĄDŹ KONSEKWENTNY! Jeśli zaplanowałeś, że każdego dnia po
wstaniu dodasz na swojego bloga choćby krótki wpis to rób to! Dzień wcześniej
zaplanuj sobie temat wpisu, aby nie tracić na to czasu, gdy odpalisz komputer.
Jeśli zaplanowałeś po wyskoczeniu z łóżka 20 minut ćwiczeń to wstań i zrób
trening – niezależnie od pogody i tego jak się czujesz! Nie chce Ci się? To
zrób, mimo, że Ci się nie chce! „Niechcenie”
jest jak taki sprytny, wredny chochlik, który siedzi na twoim ramieniu i
podpowiada do ucha: „Nie rób tego, nie chce Ci się, zobacz jak szaro za oknem,
usiądź i zacznij biadolić jak Ci źle”.
Ale to przecież jest TWOJE ŻYCIE, a nie
twojego „Niechcenia”. Zaplanowałeś, wiesz, że da Co to satysfakcję? Zrób to! Za jakiś czas stwierdzisz, że w ostatnim miesiącu zrobiłeś
prawdopodobnie więcej czynności i nadrobiłeś więcej zaległości niż w ostatnim
półroczu, gdy nie planowałeś swoich działań... I W TYM CAŁA TAJEMNICA 24 GODZIN
NA DOBĘ ;)
Miłego dnia!
agusand
PS. Jeśli spodobał Ci się mój wpis to nie
bądź anonimowym obserwatorem. Zostaw po sobie ślad - polub go, skomentuj, lub
udostępnij, bo może ktoś z Twoich znajomych znajduje akurat w takim momencie
życia, że te słowa dadzą mu pozytywnego kopa do działania!
Dzięki!
Dzięki!
Zgadzam się w 100% ! szkoda tylko, że ten chochlik mimo wszystko wraca... i zaburza plany...
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie znaleźć sposób na chochlika ;) Zawsze można go utopić w szklance wody ;) Założyć sobie, że zawsze w takiej sytuacji po wypiciu wody się nam zachce, a zapewne tak będzie ;)
OdpowiedzUsuń