niedziela, 16 czerwca 2013

ZRÓB TO!






Witajcie! 

Czy macie czasami tak, że wiecie, że macie coś zrobić, a nie robicie i odkładacie tę czynność na "świętego nigdy"?  Czasem mówicie sobie, że zrobicie to za chwilę, później, że po obiedzie...po obiedzie jest drzemka, więc postanawiacie zabrać się za to wieczorem. Wieczorem zadzwonił wujek z prośbą o wytłumaczenie mu jak ma zmienić czcionkę w Wordzie i w sumie czynność została oddelegowana do zrobienia na dzień kolejny i  nigdy nie doczekała się wykonania. 

Im bardziej niechcianą i nieciekawą czynność mamy do wykonania (posprzątanie pokoju, ubikacji, telefon do trudnego klienta, wizyta u stomatologa) tym bardziej odwlekamy jej wykonanie. Jest również tak, że jeśli uważamy, iż ta czynność nie ma większego wpływu na nasze dalsze życie, czyli ma dla nas niski priorytet 
to także z niewielkim zapałem się za to zabieramy. 

O konsekwencjach odwlekania możnaby napisać opasłe tomisko, niemniej musisz się ze mną zgodzić, że myśl o tej zaległości, czyli o fakcie, że miałem zrobić, a nie zrobiłem wraca w myślach z uporem maniaka i zatruwa życie, prawda? 

Dlatego ja na takie "niewygodne" czynności mam jeden sposób - ZROBIĆ TO! Traktuję to po prostu jak kolejną czynność na liście "TO DO" i nie podchodzę do tego za bardzo emocjonalnie. Jeśli to sobie zaplanowałam to maiło to jakiś sens i wartość dla mojego życia. Nie lubię tego uczucia, że mam zaległości i coś mi ciąży na sumieniu, ale lubię poczuć ulgę, że to już jest za mną i mogę rozpocząć coś co sprawi mi większą przyjemność ;) 

Na niektóre "niewygodne" i "nieciekawe" czynności do zrobienia mam taki oto sposób: gdy mam posprzątać pokój przez który przeszedł "huragan", albo ogarnąć stertę naczyń w zlewie i nie za bardzo wiem za co najpierw się chwycić to nastawiam sobie minutnik na dajmy na to 10 minut i ruszam. I nagle wiem za co najpierw chwycić. Zwiększam obroty, bo chcę sobie udowodnić, że jestem to w stanie zrobić w tym czasie. Gdy się uda to "daję sobie nagrodę" - na przykład 5 minut na "fejsie" ;), gdy się nie uda to po prostu kończę czynność, bo jak już zaczęłam to warto skończyć, prawda? Ale nie ma nagrody :( 

Taki element rywalizacji z samym sobą bardzo efektywnie motywuje do działania, a i pozwala po prostu zacząć zabrać się za coś - ludzie lubią rywalizację...nawet jak nie są tego świadomi - sprawdźcie to sami i podzielcie się swoimi uwagami w komentarzach poniżej ;) 

Powodzenia!

agusand



PS. Jeśli spodobał Ci się mój wpis to nie bądź anonimowym obserwatorem. Zostaw po sobie ślad - polub go, skomentuj, lub udostępnij, bo może ktoś z Twoich znajomych znajduje akurat w takim momencie życia, że te słowa dadzą mu pozytywnego kopa do działania!

Dzięki!

6 komentarzy:

  1. jeśli jesteśmy w temacie zarządzania sobą w czasie, bo niestety zarządzać czasem nie możemy, choćbyśmy bardzo chcieli, doby nie wydłużymy. Ja dorzucam sposób oceniania naszych obowiązków wg pilnych, ważnych, niepilnych itd. Do tego warto wykorzystać macierz Eisenhowera, taka tabeleczkę wrzucić nawet na lodówkę i widzimy czarno na białym co jest pilne a co nie..jak np. czcionka wujka, którą równie dobrze mozna uznać za ważną ale niepilną i zrobić ją za dwa dni wedle planu:)Pozdrawiam Dominika:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację Dominiko. Musimy być świadomi tego co jest dla nas ważne, a co mniej, bo jeśli byśmy tego nie stosowali to choćby człowiek stanął na uszach to i tak nie da rady wszystkiego zrobić ;) Tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto zarządzać swoim czasem w sosób "totalny"? Mnie przypomina to "samorealizujący" się "robot-model ekonomiczny". We wszystkim należy znaleźć właściwą miarę, a do tego potrzebna jest chwila "zatrzymania" i myślenia. Tylko w totalnym chaosie dobrze jest "dać kopa" do działania i przyspieszenia. Motywacja jest wielkim motorem napędowym, ale żeby "na lodówce" ( jak napisał forumowicz) w swoim domu codziennie przypominać sobie o priorytetach swojego własnego życia to nie jest przejaw bytu głęboko osobowego.
    Wypowiedź Pani Agaty jest cenna i podoba mi się, bo skłania do dalszych refleksji.
    HOLA

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę HOLA, że bardzo dużo zależy od tego w jaki sposób umiemy sami siebie zmobilizować do działania i czy umiemy być systematyczni. Jeśli dopiero "wchodzimy" w tematykę zarządzania sobą w czasie, bo do tej pory w naszym życiu panował "totalny haos" i brak jakiejkolwiek organizacji to wprowadzenie takich "sztywnych" zasad może być lepsze, a z czasem jak już nabierzemy "szlifów" i nauczymy się żyć "z planem" to możemy zmodyfokować te sposoby organizacji do takich, które są dla nas najwygodniejsze - czy to będzie lista priorytetów na lodówce, czy przypomnienie w komórce, czy zapiski w dzienniku. ALe oczywiście zgadzam się z tym, że należy umieć do wszystkiego zachować dystans, a nie gdy nam coś nie wyjdzie dostawać "schizę", że cały plan się nam zawalił i że to już koniec świata. Wszystko w świecie potrzebuje CZASU... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Praca pod presją czasu może być bardzo efektywna, a jak czas bardzo motywuje! Zgodzę się również z tym, że odwlekanie źle działa na psychikę i nasze samopoczucie. Właśnie wtedy najlepiej dać sobie ograniczenie czasowe i zabrać się do roboty, bo najgorzej jest zacząć, a potem, jak najczęściej się okazuje, nie taki diabeł straszny jak go malują. A takie działanie bardzo dobrze wyrabia samodyscyplinę, a jeśli jest jeszcze uwieńczone nagrodą, to tym bardziej.
    Pozdrawiam, Ż.M.

    OdpowiedzUsuń