Zapewne masz w swojej pamięci ukryte wspomnienia o miejscu,
które jest w Twoim życiu szczególnie ważne.
Być może jest to miejscowość wypoczynkowa, gdzie pierwszy raz podczas wakacji nad morzem czy w górach doszło do wybuchu wielkiej miłości, pierwszego pocałunku, oświadczyn,
jakiś wzniosłych odczuć duchowych, czy religijnych...
Może jest to miejsce do którego w młodości uciekałeś podczas kłótni z rodzicami,
przyjaciółmi, problemów w szkole...
Może jest to ławeczka w pobliskim parku, gdzie siadałeś i pisałeś dziennik, pamiętnik, jakaś zaszyta w głębi kamienic knajpa na Starym Rynku, gdzie Ty znasz wszystkich i wszyscy znają Ciebie.
Nieważne gdzie to jest. Ważne, aby powrót w myślach do tego miejsca budził w Twoim sercu i umyśle pozytywne odczucia, aby równoważył złe emocje, które Cię dopadają.
Często fizyczne lub myślowe udanie się w TO miejsce powoduje, że ładujemy swoje akumulatory energetyczne, zyskujemy nową chęć stoczenia walki z rzeczywistością, która nie zawsze jest naszym sprzymierzeńcem.
Takie miejsce warto jest poszukać we wspomnieniach z dzieciństwa i wczesnej młodości, bowiem właśnie w tym okresie przeżywamy wiele rzeczy najbardziej i najgłębiej.
Nasz AZYL będzie zawsze na nas czekał w momentach, gdy będzie potrzeba rozładowania "złych" emocji i naładowania naszych energetycznych akumulatorów.
Wykorzystajmy potencjał drzemiący w naszych wspomnieniach i magicznych miejscach ;)
Pamiętajmy tylko, aby "to miejsce" odwiedzać tylko w momentach, gdy jest to absolutnie niezbędne, aby nie przedobrzyć i nie odciąć się za bardzo od rzeczywistości.
Napiszcie proszę w komentarzu poniżej, czy macie swoje "duchowe" azyle i jakie są wasze doświadczenia z "terapeutycznego korzystania" z pobytów w tych miejscach.
Wasza agusand
PS. Jeśli
spodobał Ci się mój wpis to nie bądź anonimowym obserwatorem. Zostaw po
sobie ślad - polub go, skomentuj, lub udostępnij, bo może ktoś z Twoich
znajomych znajduje akurat w takim momencie życia, że te słowa dadzą mu
pozytywnego kopa do działania!
Dzięki!
W dzieciństwie po "ciężkich rozmowach z rodzicami " uciekałam do parku na huśdawkę lub po prostu siadałam na srodku podwórka na betonowej płycie i patrzyłam na ogród i myslałam-kto ma rację ;) ....jako nastalatka ucieczką i uciechą były dyskoteki a teraz to różnie....aby naładować akumulatory uwielbiam wyjechać z domu na kilka dni , nawet na jeden dzień -gdzie??obojętnie ...mój AZYL jest tam gdzie po prostu dobrze sie czuje...może to byc plaża czy przechadzka po górach...a nawet wypita kawa w doborowym towarzystwie gdzie nikt nie marudzi i nie narzeka a tylko cieszy się z każdego dnia i wysysa całą esencję jakby to był ostatni dzień życia.... ;)
OdpowiedzUsuńMój duchowy azyl jest na dzisiejszym zdjęciu do posta...
OdpowiedzUsuńJest jeszcze jedno miejsce - stare boisko KKS Lech w Poznaniu przy 28 Czerwca, gdzie w takich momentach brałam mojego ukochanego psa - przyjaciela i "przegryzałam" orzech goryczy. Ale to na zdjęciu jest 1000 razy ważniejsze...